Szybka pobudka, sniadanie i ruszamy na miasto. Pierwsze co, to kierujemy się, w strone plazy i portu. Wybor kierunku okazal się trafem w dziesiatke. Nasza uwage od razu przykuwa targ swiezych owocow morza, zwykłych owocow i kwiatow. Gwarne i tloczne miejsce totalnie urzeka swoja atmosfera. Potem idziemy w strone portu i plazy, obserwujemy wolno toczące się zycie miasteczka, wdychamy swieze powietrze, ogrzewamy się słoncem i wracamy do hotelu po nasze bagaze. Tam mila pani hotelarka za to ze nie zrobiłyśmy awantury o oplate za „takse klimatyczna” zaprowadzila nas pod sam przystanek autobusowy zyczac bon voyage. Za 1.5 euro wsiadamy do autobusu i jedziemy do Tulonu. Tam już drozej, bo, za 21 euro lapiemy pociag do Nicei. Po dwoch godzinach podrozy miedzy wzgorzami i nad brzegiem morza, wysiadamy i lokujemy się w nastepnej bazie noclegowej. Tego dnia nie planujemy duzego zwiedzania, bo juz troche zrobilo sie pozno. Hotel mamy blisko Promenady Anglikow i tam najpierw sie kierujemy. I tak jak jest napisane w przewodnikach turystycznych tak faktycznie ten deptak ciagnie się jakies 7 km. Potem kierujemy się w strone Starego Miasta. Tam sporo lazimy kretymi uliczkami i przeciskamy się miedzy stoiskami z upominkami, restauracyjkami i pubami. Jest super cieplo i malowniczo, chce nam się jeszcze gdzies isc, ale niestety już nie mamy sily i wracamy do hotelu na noc.